piko piko
889
BLOG

Trzy lata mecenasów

piko piko Polityka Obserwuj notkę 5

Takie same przemyślenia jak zawarte w poniższym tekście wyrażałem w kilku komentarzach. Notka przedstawia je w sposób pełny i  uporządkowany.

Na sam początek należy stwierdzić - co jest oczywiste dla męczynasów, a co sprawdziłem przy okazji ekspertyzy dot. danych z FMS - iż tzw. Komisja ds. Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego jest instytucją fasadową i niesubstancjalną. Jest to bastard, powołany do życia tylko do jednej sprawy, a mianowicie papierowego przykrycia 10.04, gdyż po stwierdzeniu przez rudego niemożności zastosowania obowiązującej umowy międzyrządowej ds. badania wypadków lotnictwa państwowego z 1993 r. [która była jedyną właściwą ze względu na zakres miejscowy i przedmiotowy zdarzenia] - bo wtedy polscy prokuratorzy zebraliby natychmiast wszystkie dowody na miejscu, jak odkurzacz - trzeba było stworzyć jakikolwiek twór formalny, żeby chociaż mieć pozory jakiejkolwiek legalności dalszych działań pozorowanych.

Wobec powyższego stworzono bastarda, wzorowanego na prawdziwej i działającej Państwowej Komisji ds. Badania Wypadków Lotniczych [lotnictwa cywilnego], z której wzięto zasłużonego białoruskiego pastucha Klicha i innych debeściaków. KBWL istnieje i działa, ma przepisy krajowe - ustawy - i międzynarodowe - konwencje, w tym ICAO, orzecznictwo i sądy międzynarodowe. Bastard KBWLLP nie ma niczego, bo nie ma przepisów krajowych - prawidłowej ustawy powołującej tego potworka do życia i działających rozporządzeń, a co najważniejsze, nie ma przepisów międzynarodowych, żadnych umów i konwencji, które możnaby zastosować, żadnych organizacji, sądownictwa i orzecznictwa. Nie ma dosłownie nic. Dlatego działania białoruskiego pastucha i "Komisji Millera" są bezpieczne, bowiem nie pociągają absolutnie żadnych skutków prawnych - ani w kraju, ani za granicą, są całkowicie sterylne, bezskuteczne. Nie mogą być inne, bo cała ta KBWLLP to jest twór wirtualny, nie mający żadnego odniesienia do świata realnego, absolutnie żadnego. KBWLLP istnieje w całkowitej pustce faktycznej, z niczym w realnym świecie nie ma zaczepienia, wobec tego jej występy, "postępowania", oświadczenia, pisma itp. przedstawienia dla motłochu należy traktować wyłącznie w kategoriach taniego teatru dla gawiedzi. Dla rządzących jest to wymarzony instrument propagandy, bowiem daje wygodny pokaz działań pozorowanych [my tu wicie rozumicie gorączkowo działamy i dajemy odpór, ale wraże siły nam nie pozwalają], które jednocześnie nie wiążą się praktycznie z żadną odpowiedzialnością, zarówno według prawa krajowego, jak i międzynarodowego. Cokolwiek taka marionetkowa "instytucja" nie zrobiłaby, jakiejkolwiek bzdury by nie uczyniła, nie będzie to miało żadnych, ale to absolutnie żadnych konsekwencji, bo składa się wyłącznie z fasady, bez żadnej zawartości. Dlatego jej występy można bezpiecznie kontynuować w nieskończoność. Może ona odkrywać trotyl, albo go nie odkrywać, mówić prawdę, bądź kłamać do woli, nikomu włos z głowy nie spadnie, bo wszyscy przecież działali w domniemaniu dobrej woli. Po latach dowiedzą się zdumieni, że komisja była bezprawna i bez sensu, że te wszystkie przedstawienia nie mogły mieć żadnych skutków, poza ogłupianiem milionów telewidzów, ale "któż to mógł wtedy wiedzieć?" Wszyscy byli w szoku, to było tak niespodziewane zdarzenie...

Według istniejącego i obowiązującego prawa jedyną konwencją, którą mogła zastosować marionetkowa KBWLLP, stworzona dla białoruskiego pastucha ad hoc, była - poza umową z 1993, która na gruncie prawa krajowego i międzynarodowego musiała być zastosowana, ale nie mogła - patrz wyżej - była tzw. Konwencja Chicagowska i tej możliwości białoruski pastuch Klich chwycił się jak tonący brzytwy, aby ratować pozory honoru. Kłopot drogi watsonie polega na tym, że na samym wstępie tejże, w preambule stoi napisane, że nie stosuje się jej do lotnictwa państwowego, czyli statków powietrznych należących do rządów [samoloty wojskowe, rządowe, służby ratownicze, policyjne, straż graniczna itp.], czyli wypisz wymaluj do zaistniałego przypadku. Jeśliby jakikolwiek leming miał mieć wątpliwości, to dumni twórcy bastarda napisali, do czego go utworzyli już w samym tytule [skoro Konwencja w preambule, to musi być już w tytule, to oczywiste przecież] - do "badania wypadków lotnictwa państwowego" - czyli nie wolno stosować konwencji chicagowskiej. Czy to Klichowi przeszkadzało? Bynajmniej, płótł androny całymi miesiącami. Andorny plotły dziennikurewki, androny plotły "autorytety", androny przyklepywały tęgie tuzy prawa administracyjnego i międzynarodowego i dzielni "adwokaci rodzin". Wszyscy w wielkim skupieniu i z przystojącą rzeczy śmiertelną powagą.

Co mieli zatem zastosować? Odpowiem podsumowująco: cokolwiek - Alicję w krainie czarów [polecam, ostatnio przeczytałem ponownie dla odświeżenia], bo jest całkowicie w świetle powyższego bez znaczenia, nie rodzi żadnych realnych skutków, wszystko jest tu w sensie prawnym wirtualne. Niczego nie można podważyć i niczego nie można przez bastarda KBWLLP prawnie skutecznie osiągnąć. Na tym polega uroda bastarda. Jest całkowicie bezpłodny i można się nim bezpiecznie onanizować przez lata.

Powyższe jest całkowicie i jednoznacznie jasne dla każdego męczynasa, wartego swej gaży, a najętego do obsługi sprawy. Pozostawiam moralną ocenę ich zachowań w kontekście opisanego do osobistego rozważenia w swoim sumieniu. Co myśli o nich dziś Anna Walentynowicz?
Polska może zwracać się z prostestami do Alicji w Krainie Czarów, do Papieża, do ONZ, do parlamentu UE, co ostatnio w ramach promocji swojego objazdowego szamańskiego cyrku zrobił w końcu Macierewicz, do ADL, do kogokolwiek - z równym, przewidywalnym skutkiem.

Wynik zawsze będzie ZERO! - co wykazałem wyżej, a wiadomo było od trzech lat. Każda świnia, która dziś mami maluczkich jakimiś komisjami, odezwami itp, jest albo idiotą, albo zdrajcą, bo niniejsza analiza skutków działań Klicha i Tuska jest merytorycznie poprawna.

Jeszcze raz: sterylny wynik działań fasadowych komisji był przesądzony od samego początku. Jest wpisany w ich logikę powołania, zakres kompetencji i umocowanie prawne, którego de facto nie ma. Są puste w środku i nie mogą przynieść z tego powodu żadnego rezultatu, poza tandetnym przedstawieniem w telewizji.

Wyciągnijcie w końcu z tego wnioski. To wszystko było wiadome i przesądzone, pewne w sensie prawnym i niepodważalne, bo umocowane w konkretnych przepisach, TRZY LATA TEMU! Jak długo jeszcze będziecie przetrawiać oczywistości? Niech ktoś tu w końcu napisze oczywisty wniosek. Zapraszam. Nie jakieś ruskie Anodiny, agenci i inne pierdołki, ale co z powyższego wynika konkretnie w świetle działań szamana Macierewicza, wodza Kaczyńskiego, rudego pachoła Makreli i sierot Kurtyki oraz Wassermanówny? Jakie z tego wnioski. Wyciągnijcie tu - w Warszawie, na Okęciu, a nie w żadnej Moskwie czy Pernambuko. Napisałem czarno na białym, więc myślcie, zamiast liczyć mityczne trajektorie z jakimiś debilowatymi półinżynierami, do wtóru z jazgotem GWnianych ałtorytetów, oburzonych na brak równouprawnienia pedroniów.

Pozdrawiam
Z. Markowski

piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka