piko piko
570
BLOG

Pani Irena

piko piko Rozmaitości Obserwuj notkę 17

Lata osiemdziesiąte po wojnie Jaruzelskiej, nie jest najgorzej - mamy z Basieńką 32 m2 własnego kąta odziedziczonego po babci. Miejsce na zewnątrz jest dołujące - Służewiec w Warszawie - ale w środku jest miło, ładnie i przytulnie. Sąsiedzi sympatyczni - młode małżeństwo prawników i energiczna samotna matka z córką - dzielimy z nimi wspólny korytarzyk.

Jesteśmy u siebie i to jest cudowne - nawet częsty brak ciepłej wody z powodu dziurawych rur i śmierdzący zsyp nie był dla nas specjalnym problemem. Można powiedzieć, że w porównaniu z rówieśnikami, byliśmy szczęściarzami z powodu naszej niezależności lokalowej.

Z kolei „mieszkaniowe” losy babci potoczyły się jakby w drugą stronę - od sporego domu z sadem na Kujawach do smętnej kawalerki na Służewcu. Ale nie pamiętam aby babcia kiedykolwiek narzekała. Należała do pokolenia tak zwanej „starej daty”, którego nie zabiła wojna, choroby i nie dobiła peerelowska rzeczywistość. Była tak zaradna i przedsiębiorcza, że żartowaliśmy w rodzinie, że by Żyda sprzedała razem z jego sklepem.

Poza tym była osobą mocno wierzącą i to też wpływało na siłę ducha i ciała do ostatnich dni jej ciekawego życia. Ale podobno kiedyś, będąc dzieckiem, udało mi się załamać babcię w jej misji edukacyjnej. Pokazując na krzyżyk z figurką Jezusa spytałem:
- a kto to,
- Piotrusiu, to Jezus Chrystus,
- a co on tam robi?
- umarł za nas na krzyżu,
- dlaczego?
- dla naszego zbawienia,
- a po co?

I tu podobno babcia na chwilę wymiękła.

Mówiliśmy, że babcia to „wojujący kościół” i pewnie w łóżku nie umrze. Można powiedzieć, że umarła w biegu. Zostawiła po sobie mnóstwo wspomnień. Została też po niej znajomość z Panią Ireną.

Pani Irena była samotną sąsiadką z „góry”, to znaczy mieszkała piętro wyżej. Były z babcią podobne do siebie – lekko przygarbione 82 letnie starowinki z pomarszczoną buzią, siwymi włosami, z laseczkami w dłoni. Miały też wspólne dwie cechy – żywe, bystre oczy i czyste silne głosy.

Babcia i Pani Irena wspierały się wzajemnie, no i oczywiście razem chodziły do kościoła. Z tym, że Pani Irena częściej, bo była samotną osobą, ale głównie z powodu śpiewania w chórze. Kiedyś poszliśmy specjalnie do św. Michała posłuchać jej śpiewu. Byliśmy pod wrażeniem, jak z tak słabego ciała można wydobyć tak mocny czysty głos.

Po śmierci babci zamieszkaliśmy pod Panią Ireną. Od czasu do przychodziła do nas z nieśmiałą prośbą o pomoc w drobnych sprawach. Próbowała zawsze czymś się zrewanżować pomimo naszych zapewnień, że nie potrzeba. W końcu ustaliliśmy, żeby się za nas pomodliła i to wystarczy.

W tamtych czasach nie miało się wpływu na wiele istotnych spraw związanych z codzienną egzystencją, począwszy od spraw zaopatrzenia kończąc na funkcjonowaniu różnych urzędów i instytucji. Można to było odbierać jako coś w rodzaju ubezwłasnowolnienia i upokorzenia.

A człowiek to istota, która chce żeby coś od niego zależało, żeby mieć na coś wpływ - tak już jesteśmy skonstruowani. Jak tego brak to popada się w różne dziwne stany: od apatii, przez nadużywanie do agresji.

Odwiedzając Panią Irenę zauważyłem, że na tle ogólnej szarości i biedy mieszkanka, wyróżniał się szczególnym blaskiem kuchenny zlewozmywak, wykonany z blachy kwasoodpornej. Powiedziałem jej o tym i zapytałem, jak to robi że tak ładnie się błyszczy.  

I wówczas zobaczyłem inną Panią Irenę, jakby ktoś jej ujął lat, dał medal, czy docenił za jakieś ważne dokonanie. Powiedziała z powagą i przekonaniem w głosie:
- panie Piotrze, trzeba zawsze wycierać do sucha, a jakby plamki zostały to można proszkiem i ludwikiem potrzeć, potem spłukać i koniecznie wytrzeć do sucha – wytarcie do sucha to podstawa.

Na nie wiele spraw, które się wokół niej działy miała wpływ, a w zasadzie na nic. Ale chciała aby coś naprawdę zależało od niej.
Uprzejmie podziękowałem za poradę a Pani Irena z delikatnym uśmiechem skinęła głową.

 

piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości