Piątkowe ciepłe popołudnie, miła świadomość dwóch wolnych dni. Cisza przerywana krzykami bażanta, który jakoś musi zasygnalizować światu, a głównie potencjalnej partnerce, swoją obecność wśród wysokich traw i łopianów. Kos z żółtym dziobem i takąż obwódka wokół oka, gwiżdże podskakując i wyszukując czegoś wśród iglaków.
Wiosna. Zabrzmi to może jak banał, ale to najładniejsza pora roku. Ci co mają ogród na pewno to potwierdzą. Ci którzy go nie mają niech pójdą do ogrodu botanicznego, a zgodzą się z tym twierdzeniem.
Wcześnie rano stado połyskliwych, jak hartowana stal, szpaków nerwowo żeruje w trawniku. Bezczelne sójki i sroki wydziobują resztki kociego jedzenia, stukając dziobami w metalową miskę stojącą na tarasie.
Synogarlice właśnie skończyły budowę gniazda w smukłym świerku. Przez nie pozostał pewien bałagan w ogrodzie, bo wcześniej nie chciało mi się posprzątać okolicy, a teraz nie chcę ich płoszyć. Drozdy śmigają w powietrzu jak szare pociski, jaskółki i jeżyki jak czarne.
Kilka dni temu, skoro świt, wylądował na brzozie żółto-zielony ptak. W pierwszym momencie pomyślałem – wilga, która czasami mnie odwiedza. Jednak to nie była wilga, która jest bardziej żółta niż cytryna, a dzięcioł zielony. Poza tym zaczął stukać, co sprawę ostatecznie wyjaśniło.
Drzewa – jesion, klon, dąb, akacja zrobiły co trzeba, to znaczy zakwitły i po tym mogły już spokojnie pokryć się listowiem. Tylko kasztan jednocześnie pięknie prezentuje różowe kwiaty i soczyście zielone liście.
Azalia też zrobiła co trzeba, to znaczy zakwitła.
Za niedługo zrobi to samo rododendron i geranium i kilka innych kwiatków, których nazw nie znam. Barwinek i bodziszek już się zaniebieściły i zabieliły, tak samo konwalie.
A sasanki przekwitły, ale nie szkodzi - to co pozostało po niebieskich i białych kwiatach też jest bardzo ładne.
Kosówka też prezentuje się całkiem dobrze.
Wszystko wychodzi z ziemi. Wczoraj na przykład wyszły mrówki ze skrzydełkami, a dziś już po nich nie ma śladu – odleciały w siną dal. Czekam kiedy krety uzewnętrznią swoją obecność. Są podobno pod ochroną, ale nie na moim trawniku. Niech sobie mieszkają w glebie, ale proszę nie wychodzić na powierzchnię, bo zdzielę łopatą.
Przyroda jest niesamowita, odradza się czy nam się to podoba, czy nie. Pracą można ją ułożyć, spowodować, że będzie przez chwilę taka jak sobie życzymy, ale wystarczy moment bezczynności a zaczyna ona iść swoją drogą.
Różne pięknoduchy twierdzą, że człowiek może zniszczyć przyrodę. Sami jesteśmy fragmentem przyrody i w pewnym stopniu możemy jej zaszkodzić, ale w pierwszej kolejności zniszczymy siebie, a przyroda trwać będzie dalej bez nas.