piko piko
1007
BLOG

Kupowanie ziemi, czyli jak to w życiu bywa. Dwa opowiadania prawdziwe

piko piko Rozmaitości Obserwuj notkę 25

Młody, zdolny, energiczny manager pracujący w zagranicznej firmie postanowił zainwestować trochę kasy w kawałek ziemi. Po kilku tygodniach analiz i wizji lokalnych upatrzył sobie w okolicach Nadarzyna ładną działkę. Teren czysty, zielony, okolica niezurbanizowana, las niedaleko, jakaś rzeczka w pobliżu, no i dojazd z Warszawy bardzo dobry.
Na miedzy na kijku była tabliczka z informacją „SPRZEDAM DZIAŁKI” i numer telefonu.

Nasz biznesmen zabrał się metodycznie do zakupu. Sprawdził w „internecie” po ile idzie ziemia w tych okolicach, jak wyglądają plany zagospodarowania w gminie, jak może się kształtować kurs waluty i prognozy wzrostu gospodarczego i deficytu budżetowego.

Uzbrojony w tę wiedzę zadzwonił do chłopa z pytaniem po ile sprzeda wybrany kawałek ziemi. Chłop mruknął „50$ z metra”. Młodego trochę zamurowało, ale ponieważ lokalizacja i walory działki były bezsprzeczne więc zapytał kiedy mogą się spotkać, by na miejscu dobić targu. Chłop podał termin i na koniec burknął, że targować się nie będzie. Na słowa „nie będzie się targować” biznesmen tylko uśmiechnął się do słuchawki i potwierdził termin spotkania.  Nie z takimi „kontrahentami” miał do czynienia.

Nasz manager miał doświadczenie w handlu poparte ukończeniem odpowiednich studiów oraz rozlicznymi kursami marketingu i szkoleniami w zakresie kontaktu z klientem.  Zaliczył  również - w wiodącej na rynku firmie - kurs „Psychologia Efektywnego Handluz pogłębionym blokiem tematycznym Taktyki argumentacji”.

Na kilka dni przed spotkaniem miał już przygotowaną strategię negocjacji cenowych. Na każdy możliwy argument sprzedawcy miał błyskotliwą ripostę. Wiedział, że ten prosty człowiek musi ulec sile jego wywodów. Liczył że zbije cenę co najmniej o 30% albo lepiej.

W umówionym terminie na terenie oznaczonym tabliczką „SPRZEDAM DZIAŁKI” doszło do spotkania. Nasz młody manager przybył ubrany w sposób niewyzywający, żaden krawat czy garnitur (wiadomo dlaczego) tylko w skromną sportową koszulkę Lacoste, apaszkę od DG i mokasyny ECCO. Chłop jak to chłop – w gumofilcach, bo było lekko wilgotno i flaneli.
Zaczęły się negocjacje.

- No i jaką cenę pan proponuje?
- Przecież mówiłem, 50$ z metra.

Następnie padały różne argumenty za tym, że cena 50$ jest nierealna, wygórowana, niekonkurencyjna, nierynkowa, astronomiczna. Za każdym razem chłop:

- 50$ z metra.

Padły też inne argumenty, że w okolicy są niższe ceny, że teren pagórkowaty, że dziki grasują ...

Po tej wyliczance zapadła wymowna cisza. Nasz młody biznesmen już czuł że wygrał, a jakby co to miał w zanadrzu jeszcze parę argumentów, żeby ostatecznie przygwoździć sprzedawcę.

- No to co, 30$ będzie ok? - spytał lekko wyluzowany i wyciągnął rękę na co chłop spokojnie powiedział:

- spierdalaj

i oddalił się w kierunku swojej chałupy.
 



Znajome „artystyczne” małżeństwo zapragnęło mieć swój kawałek ziemi. Liczyły się głównie względy estetyczne – urokliwość miejsca, czysta natura, brak hałasu jaki generuje kontakt z cywilizacją, a jednocześnie możliwość szybkiego dojazdu z miasta.

Wspólnie znaleźliśmy takie miejsce – okolice Radziejowic. Nieduży teren z piękną łąką, w okolicy brak zabudowań, linia widnokręgu porośnięta lasem, cisza, spokój, śpiew ptaków. No i sprawa podstawowa, która przesądziła o wyborze działki – stara, wielka, samotna, pokręcona grusza. Taka grusza wygląda jak poniższym zdjęciu.   
Kupowanie ziemi, czyli jak to w życiu bywa. Dwa opowiadania prawdziwe
Tamta wyglądała podobnie albo jeszcze lepiej.  Widok tej gruszy sprawił, że dla kobiety ta działka była tą jedyną, idealną, wymarzoną.

Z właścicielem i urzędami załatwiono wszelkie formalności hipoteczno-pieniężne i nastąpił ten dzień, gdy już jako nowi właściciele wspólnie z byłym udali się na działkę.

I ta pierwsza wizyta o mało co nie skończyła się tragicznie. Kobicie odjęło mowę i o mało co nie zemdlała, a facet jąkając się ze łzami w oczach spytał chłopa:

- GDZIE GRUSZA ???!!!
- a wiecie państwo, ściąłem bo stara była i nie owocowała, i pewnie by wam przeszkadzała.
 

piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości